Co jest dla mnie najgorsze i najlepsze w macierzyństwie

Jestem mamą od ponad 3 lat. Jeszcze za dużo o wychowywaniu dzieci to ja nie wiem;-) Wiem już jednak to, co jest najgorsze i najlepsze, bo to się czuje od pierwszej chwili, kiedy tylko zobaczymy naszego dzieciaczka. Ba, nawet od chwili, kiedy zobaczymy dwie kreski na teście ciążowym.

Zacznijmy od najgorszej. To jest strach. Od kiedy zostałam mamą jest od nieodzownym elementem mojej codzienności. Panuję nad nim, nie rządzi mną, nie decyduje za mnie, ale jest. Czuję go pod skórą zawsze, w każdym momencie i tak już pozostanie. To strach o życie, zdrowie i bezpieczeństwa dziecka. By nikt mu nie zrobił krzywdy. By nie upadł i nie rozbił sobie głowy. By nie złamał mu nikt serca. By dogadał się z dziećmi w przedszkolu. By nie stał się kozłem ofiarnym w szkole. By nie udławił się kawałkiem parówki, cukierka czy winogrona. By się nie zachłystnął łykiem wody. By nikt go nie porwał. By nie wpadł pod samochód. Takich myśli mam tysiące, w głowie przerobione najróżniejsze scenariusze. I to jest właśnie najtrudniejsze. Wiem, że nie ochronię chłopców przed wszystkim i że w życiu spotkają ich nieprzyjemności. Wiem, że takie jest życie, jednak decydując się na bycie mamą nie spodziewałam się, że to będzie AŻ tak.

Wszystko jednak wynagradza to najlepsze, czyli miłość pomiędzy dzieckiem a matką. Ta miłość jest przeogromna, nie ma granic, nie można jej opisać słowami. To ona powoduje, że wstajemy po raz 10 w nocy, to ona często jest motorem naszych działań, to ona powoduje, że walczymy o siebie i o otoczenie, by wszystko było lepsze. Wszystko dla naszego dziecka. Wiem, wiem, wielu rodziców z tej miłości rozpieszcza dzieci albo wyręcza je, ale ja nie o tym. Miłość dziecka i matki jest niesamowita. Dziecko i ojca też oczywiście łączy wyjątkowa więź, ale ta pierwsza jest inna. To my, matki, miałyśmy to maleństwo w swoim brzuchu. Już samo to, że pojawiło się na świecie z naszego ciała, jest WYJĄTKOWE samo w sobie. Później narodziny, nieważne czy siłami natury, czy przez cesarskie cięcie. Sam moment pojawienia się maleństwa na świecie to kolejna niesamowita sprawa. Pierwszy dotyk, karmienie, przytulanie, noszenie wtulonego dzieciaczka w nas – to są chwile, godziny i dni, które już na zawsze pozostaną z nami. Spojrzenie naszego dziecka mówiące kocham Cię mamo. A potem wypowiedziane te słowa, kiedy już nauczy się mówić. I ta małe rączki zarzucone na naszą szyję. Bezcenne.

Czy tak wyobrażałam sobie macierzyństwo? Tak. Jest przeogromna miłość, podskórny strach, śmiech, zabawy, hałas, niewyspanie, ciągły bałagan do sprzątania, codzienny rozgardiasz. Nie wolno nam nigdy zapominać, że w tym wszystkim najważniejsza jest MIŁOŚĆ.

Sama tego chciałaś!

Macierzyństwo. Cudowny czas wypełniony uśmiechami bombelków, ślicznymi zdjęciami na insta i sączeniem gorącej kawki. Czasami i owszem. Są tacy rodzice, i są takie dzieci. Zazwyczaj jednak nie są. W rzeczywistości istnieją jeszcze obowiązki, bójki dzieci, bunt dwulatka ciągnący się w nieskończoność (u nas już rok), nieprzespane noce i brak czasu dla siebie. I kiedy taka wyczerpana pięciokrotnym, nocnym wstawaniem trwającym trzy lata mówisz, że jesteś zmęczona, to słyszysz: Sama tego chciałaś.

Chciałam i nigdy nie żałowałam, nie żałuję i nie będę żałowała. Macierzyństwo dało, ale i zabrało wiele. Jak wszystko, są plusy dodatnie i plusy ujemne;-) Ale…

To, że sama chciałam być mamą nie oznacza, że nie mam prawa do powiedzenia głośno, że jestem zmęczona czy że marzy mi się sen dłuższy niż 4 godziny z rzędu. Gdzie 4, ze 3 chociaż…

To nie znaczy również, że przestałam mieć marzenia. Owszem, teraz inne, marzy mi się kawa wypita w spokoju, godzina leżenia w wannie, cały dzień czytania książki.

To nie znaczy, że nie mam potrzeb. Potrzeby wyjścia na samotny spacer, zakupowego szaleństwa (no teraz to raczej internetowego) czy wieczoru tylko z mężem.

Na szczęście już się uodporniłam na takie teksty, ale wczoraj rozmawiałam z pewną młodą, cudowną mamą, która nie wie, jak sobie radzić z takimi uwagami powiedzianymi niby w żartach. Ja odpowiadam – jak już mi się chce to skomentować – “A czemu narzekasz na swoją pracę? Przecież sama ją wybrałaś, zawsze możesz zmienić i nikt cię na siłę tam nie trzyma”. Zazwyczaj dana osoba nie wie co odpowiedzieć, no bo kto nie narzeka na swoją pracę?;-)

Pamiętajmy. Matka też człowiek;-)