Sama tego chciałaś!

Macierzyństwo. Cudowny czas wypełniony uśmiechami bombelków, ślicznymi zdjęciami na insta i sączeniem gorącej kawki. Czasami i owszem. Są tacy rodzice, i są takie dzieci. Zazwyczaj jednak nie są. W rzeczywistości istnieją jeszcze obowiązki, bójki dzieci, bunt dwulatka ciągnący się w nieskończoność (u nas już rok), nieprzespane noce i brak czasu dla siebie. I kiedy taka wyczerpana pięciokrotnym, nocnym wstawaniem trwającym trzy lata mówisz, że jesteś zmęczona, to słyszysz: Sama tego chciałaś.

Chciałam i nigdy nie żałowałam, nie żałuję i nie będę żałowała. Macierzyństwo dało, ale i zabrało wiele. Jak wszystko, są plusy dodatnie i plusy ujemne;-) Ale…

To, że sama chciałam być mamą nie oznacza, że nie mam prawa do powiedzenia głośno, że jestem zmęczona czy że marzy mi się sen dłuższy niż 4 godziny z rzędu. Gdzie 4, ze 3 chociaż…

To nie znaczy również, że przestałam mieć marzenia. Owszem, teraz inne, marzy mi się kawa wypita w spokoju, godzina leżenia w wannie, cały dzień czytania książki.

To nie znaczy, że nie mam potrzeb. Potrzeby wyjścia na samotny spacer, zakupowego szaleństwa (no teraz to raczej internetowego) czy wieczoru tylko z mężem.

Na szczęście już się uodporniłam na takie teksty, ale wczoraj rozmawiałam z pewną młodą, cudowną mamą, która nie wie, jak sobie radzić z takimi uwagami powiedzianymi niby w żartach. Ja odpowiadam – jak już mi się chce to skomentować – “A czemu narzekasz na swoją pracę? Przecież sama ją wybrałaś, zawsze możesz zmienić i nikt cię na siłę tam nie trzyma”. Zazwyczaj dana osoba nie wie co odpowiedzieć, no bo kto nie narzeka na swoją pracę?;-)

Pamiętajmy. Matka też człowiek;-)